Styczeń: Sylwester spędzony ze znajomymi, dość udany. Fajny było zobaczyć pokaz fajerwerków o północy pod Spodkiem.
Luty: A dokładnie 14 lutego mój G. mi się oświadczył. Pamiętam nawet, że byłam trochę zła, że wyciąga mnie z domu bo na następny dzień miałam poprawkę z prawa rodzinnego :)
Marzec: 5, 8, i chyba 16 trzy pierwsze podejścia do egzaminu na prawo jazdy, niestety nie udane, ale mimo wszystko jakoś teraz wspominam je z przymrużeniem oka i śmieję się z tych niektórych banalnych błędów.
Kwiecień: Ha! Jednak kwiecień to mój miesiąc! 1 kwietnia (w Prima Aprilis aczkolwiek nie było to żart) dostałam swoje pierwsze cztery kółka, natomiast 3 kwietnia zdałam egzamin na prawo jazdy. Niestety autkiem mogłam nacieszyć się tylko wjeżdżając i wyjeżdżając z garażu :P A dzień po przybył mi znowu rok więcej, eh ;) 22-go odebrałam prawo jazdy i ostatnie kilka razy na uczelnię mogłam podjechać sobie autem a nie tułaczyć się autobusami i tramwajami z przesiadkami :P
Maj: Wydawało się, że będzie już w miarę spokojny jednak cóż jak wykładowca się uprze to i każe ci się pojawić na poprawce, aczkolwiek nie była to wielka przeszkoda jak się okazało i 30 maja obrona dyplomowa przebiegła równie pomyślnie :) I można było oficjalnie pożegnać Kolegium Nauczycielskie i Bytom ... :)
Czerwiec: Prawie wolne, prawie luz ... do odstrzału pozostała tylko obrona licencjacka w Częstochowie. Wtedy też uparłam się, że pociągiem na obronę nie jadę, bo co a nóż jak nie przyjedzie? I wyruszyłam w swoją pierwszą dłuższą trasę samochodem, bo to 100km! Bardzo fajnie się jechało, za pilota miałam tatę, droga spokojna, bezstresowa, no i nie miałam czasu się stresować :) A co później się działo to już po prostu masa stresu, a i tak czas przeleciał ekspresowo :) I tak licencjat w kieszeni ;)
Lipiec: Miałam iść do pracy, ale jakoś w firmach w których pracowałam zaczęły dziać się dziwne, nieprzyjemne i niekorzystne sprawy, tak więc poobijałam się w domu ... no cóż czasami tak bywa, aczkolwiek miło było wykorzystać ostatnie dłuższe wolne przed rozpoczęciem pracy w Przedszkolu. W tym też miesiącu zaliczyliśmy wesele koleżanki ze studiów.
Sierpień: Początek niezbyt miło wspominam ze względu na mało udany wyjazd do Wisły i zakończenie pewnej znajomości, ale no cóż bywa. Za to później już tylko udany panieński i wesele przyjaciółki, a tuż po nim w końcu wyczekiwane wakacje z G., których nie mieliśmy od dwóch lat :) Wakacje u mojej rodzinki pod Bieszczadami, gdzie też mogłam spędzić troszkę więcej czasu z prawie roczną córeczką kuzynki :) A po powrocie załatwianie wszelkich formalności potrzebnych mi do rozpoczęcia pracy ;)
Wrzesień: Rozpoczęcie pracy w Przedszkolu. Początki były trudne i stresujące, później coraz lepiej i spokojniej :)
Październik: No cóż nawet nie wiem kiedy mi zleciał praca-uczelnia i scrapbooking :) A nawet miałam szansę połączyć prace z pasją wykonując zaproszenia i laurki na Dzień Edukacji Narodowej :)
Listopad: Podobnie jak poprzedni miesiąc praca-uczelnia, a co do mojej pasji to po prostu miałam natłok pracy, co sprawiało mi wiele radości :)
Grudzień: Lekki natłok się zrobił a to przygotowania do spotkania świątecznego z rodzicami, a to do przedszkolnej Wigilii, ale mimo wszystko fajnie było widzieć jak dzieciaki występują i na prawdę pokazały na co je stać :) Przygotowywałam też z nimi upominki dla rodziców, tak wiec co robić miałam oj miałam :) Święta spędzone jak co roku z naciskiem jednak na spędzanie czasu z G. co się nam udało :) I rewelacyjny sylwester z Amandą i K. był świetnym zakończeniem 2012 roku, jak i rozpoczęciem 2013 :)
Postanowień nigdy jako tako konkretnych sobie nie stawiałam, aczkolwiek może jak coś zapiszę, to jednak czegoś się będę trzymać ... zobaczymy :)
1. Doskonalić techniki rękodzieła - widzę różnicę między pierwszymi dziełami, a tym co jest teraz, aczkolwiek przydałoby się coś więcej jeszcze poznać, wypróbować.
2. Spędzać czas bardziej aktywnie - rolki, rower, jakieś inne ćwiczenia na kondycję :)
3. Troszkę schudnąć :P
4. Przeczytać więcej książek niż w tym roku (w porównaniu z dwoma poprzednimi latami wynik wygląda blado :P )
5. Być bardziej cierpliwą, wytrwałą i bardziej opanowaną.
6. Wrócić do naturalnego koloru włosów.
I na urozmaicenie notki jakimś zdjęciem wklejam zbliżenie motywu z bluzki, którą niedawno kupiłam wraz z mym atakującym go koteczkiem :)
Zapomniałabym jednak o stylizacji Sami :)
Muszka - Biedronka (z zestawu kociego przebrania na karnawał)
Ogólnie chyba rok był dobry bo i prawko w końcu zdane i obrona i praca nowa. No i zaręczyny najważniejsze:) Dużo się u Ciebie działo, dużo dobrego:)
OdpowiedzUsuńW tym roku życzę spełnienia postanowień i równie dobrego jak i lepszego roku jak 2012.
Ja nic nie postanawiałam bo jakoś rzadko zdarza mi się spełniać:)
Mnie też rzadko zdarza się je spełniać, ale stwierdziłam, że jak może w końcu je zapiszę to czegoś będę się trzymać :)
UsuńJa czy zapiszę czy nie to na jedno wychodzi. Zresztą, kto by się tam przejmował postanowieniami:)
Usuńfajny kotek;-)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny :)
UsuńJakby mi sie kot dobrał do bluzki to bym go wykopała przez okno :P:P
OdpowiedzUsuń:)
Jakos nie skojarzyłam ze zaręczyliscie sie w walentynki :) czyli dokładnie miesiąc po nas :D to kiedy ślub???
No hej mój koteczek to mały łobuziak ale pazurków nie używa, więc nic się nie dzieje :)
UsuńŚlub? Kobieto nie ma kasy to raz, a brać ślub by mieszkać nadal osobno to nie fajnie - to dwa. Więc nie tak prędko :P
Ja juz sama się zakręciłam w tym wszystkim. Nie wiem czy chcę wesela. Szkoda mi pieniędzy. Choć potem żałowałabym że ten dzien nie był wyjątkowy i taki jako sobie wymarzyłam juz wiele lat temu
UsuńJak masz dla kogo robić to jak najbardziej ja jednak swojej rodziny mam troszkę dość. Nie raz bym chciała coś większego, ale potem jakoś to znika :P
UsuńPowodzenia w nowym roku :)
OdpowiedzUsuń