Rok 2012 był rokiem różniącym się tylko troszkę od innych. Mianowicie:
Styczeń: Sylwester spędzony ze znajomymi, dość udany. Fajny było zobaczyć pokaz fajerwerków o północy pod Spodkiem.
Luty: A dokładnie 14 lutego mój G. mi się oświadczył. Pamiętam nawet, że byłam trochę zła, że wyciąga mnie z domu bo na następny dzień miałam poprawkę z prawa rodzinnego :)
Marzec: 5, 8, i chyba 16 trzy pierwsze podejścia do egzaminu na prawo jazdy, niestety nie udane, ale mimo wszystko jakoś teraz wspominam je z przymrużeniem oka i śmieję się z tych niektórych banalnych błędów.
Kwiecień: Ha! Jednak kwiecień to mój miesiąc! 1 kwietnia (w Prima Aprilis aczkolwiek nie było to żart) dostałam swoje pierwsze cztery kółka, natomiast 3 kwietnia zdałam egzamin na prawo jazdy. Niestety autkiem mogłam nacieszyć się tylko wjeżdżając i wyjeżdżając z garażu :P A dzień po przybył mi znowu rok więcej, eh ;) 22-go odebrałam prawo jazdy i ostatnie kilka razy na uczelnię mogłam podjechać sobie autem a nie tułaczyć się autobusami i tramwajami z przesiadkami :P
Maj: Wydawało się, że będzie już w miarę spokojny jednak cóż jak wykładowca się uprze to i każe ci się pojawić na poprawce, aczkolwiek nie była to wielka przeszkoda jak się okazało i 30 maja obrona dyplomowa przebiegła równie pomyślnie :) I można było oficjalnie pożegnać Kolegium Nauczycielskie i Bytom ... :)
Czerwiec: Prawie wolne, prawie luz ... do odstrzału pozostała tylko obrona licencjacka w Częstochowie. Wtedy też uparłam się, że pociągiem na obronę nie jadę, bo co a nóż jak nie przyjedzie? I wyruszyłam w swoją pierwszą dłuższą trasę samochodem, bo to 100km! Bardzo fajnie się jechało, za pilota miałam tatę, droga spokojna, bezstresowa, no i nie miałam czasu się stresować :) A co później się działo to już po prostu masa stresu, a i tak czas przeleciał ekspresowo :) I tak licencjat w kieszeni ;)
Lipiec: Miałam iść do pracy, ale jakoś w firmach w których pracowałam zaczęły dziać się dziwne, nieprzyjemne i niekorzystne sprawy, tak więc poobijałam się w domu ... no cóż czasami tak bywa, aczkolwiek miło było wykorzystać ostatnie dłuższe wolne przed rozpoczęciem pracy w Przedszkolu. W tym też miesiącu zaliczyliśmy wesele koleżanki ze studiów.
Sierpień: Początek niezbyt miło wspominam ze względu na mało udany wyjazd do Wisły i zakończenie pewnej znajomości, ale no cóż bywa. Za to później już tylko udany panieński i wesele przyjaciółki, a tuż po nim w końcu wyczekiwane wakacje z G., których nie mieliśmy od dwóch lat :) Wakacje u mojej rodzinki pod Bieszczadami, gdzie też mogłam spędzić troszkę więcej czasu z prawie roczną córeczką kuzynki :) A po powrocie załatwianie wszelkich formalności potrzebnych mi do rozpoczęcia pracy ;)
Wrzesień: Rozpoczęcie pracy w Przedszkolu. Początki były trudne i stresujące, później coraz lepiej i spokojniej :)
Październik: No cóż nawet nie wiem kiedy mi zleciał praca-uczelnia i scrapbooking :) A nawet miałam szansę połączyć prace z pasją wykonując zaproszenia i laurki na Dzień Edukacji Narodowej :)
Listopad: Podobnie jak poprzedni miesiąc praca-uczelnia, a co do mojej pasji to po prostu miałam natłok pracy, co sprawiało mi wiele radości :)
Grudzień: Lekki natłok się zrobił a to przygotowania do spotkania świątecznego z rodzicami, a to do przedszkolnej Wigilii, ale mimo wszystko fajnie było widzieć jak dzieciaki występują i na prawdę pokazały na co je stać :) Przygotowywałam też z nimi upominki dla rodziców, tak wiec co robić miałam oj miałam :) Święta spędzone jak co roku z naciskiem jednak na spędzanie czasu z G. co się nam udało :) I rewelacyjny sylwester z Amandą i K. był świetnym zakończeniem 2012 roku, jak i rozpoczęciem 2013 :)
Postanowień nigdy jako tako konkretnych sobie nie stawiałam, aczkolwiek może jak coś zapiszę, to jednak czegoś się będę trzymać ... zobaczymy :)
1. Doskonalić techniki rękodzieła - widzę różnicę między pierwszymi dziełami, a tym co jest teraz, aczkolwiek przydałoby się coś więcej jeszcze poznać, wypróbować.
2. Spędzać czas bardziej aktywnie - rolki, rower, jakieś inne ćwiczenia na kondycję :)
3. Troszkę schudnąć :P
4. Przeczytać więcej książek niż w tym roku (w porównaniu z dwoma poprzednimi latami wynik wygląda blado :P )
5. Być bardziej cierpliwą, wytrwałą i bardziej opanowaną.
6. Wrócić do naturalnego koloru włosów.
I na urozmaicenie notki jakimś zdjęciem wklejam zbliżenie motywu z bluzki, którą niedawno kupiłam wraz z mym atakującym go koteczkiem :)
Zapomniałabym jednak o stylizacji Sami :)
Muszka - Biedronka (z zestawu kociego przebrania na karnawał)