wtorek, 29 stycznia 2013

Niedzielna stylizacja

Wielką sztuką było zrobienie tych kilku zaledwie zdjęć w tym wielkim bałaganie! Po pokoju nie było gdzie się ruszyć, wszystkie szafy, szafeczki, komody na środku i o mniejsze pierdółki można było się potknąć ... jednak doceńcie to, że bardzo się starałam. Choć chyba moja mina mówi wszystko co myślę o tych zdjęciach :)
 Sukienka - Orsay (prezent G.)

Remont na szczęście idzie ku końcowi, w każdym bądź razie meble już są na swoim miejscu, pozostało tylko kilka rzeczy poukładać, przykleić listwy na suficie i pomalować futrynę od drzwi i będzie cacy :)
Dziś przedstawię małą namiastkę pokoju i zarazem mój prezent świąteczny od G. który idealnie się nadał :) Ale by nie zdradzić jeszcze za wiele zdjęcie czarno-białe.
A po udanym weekendzie, sobocie spędzonej z Amandą i K. oraz niedzieli tylko z G. nastał nowy tydzień i szczerze mam go już dość!

czwartek, 24 stycznia 2013

Zima, zima, zima ...

Wiecie co takiej zimy jak w tym roku to chyba dawno nie było ... i muszę przyznać, że mimo iż lubię bardziej zimę gdy jest śnieg to jakoś w tym roku jest nawet ze śniegiem strasznie szaro-buro. Pamiętam zimę z przed trzech lat, gdy było bardzo dużo śniegu, a do tego piękne niebieskie niebo - to dopiero była piękna zima!
Przeglądając cała serię zdjęć z tego dnia przypomniał mi się mój największy kompleks, mianowicie odkąd wyrosły mi stałe jedynki miałam na nich przebarwienie, przez co niektórzy patrzyli dziwnie na mnie jakbym nie dbała o zęby, a to po prostu tak już było. Rok temu pozbyłam się tego kompleksu z lewej górnej jedynki i czuję się o wiele lepiej :) W końcu mogę się uśmiechać pokazując ząbki :) Została mi mała plamka na dolnej jedyne, ale to już nie jest tak bardzo widoczne.
Poza tym wtedy jeszcze miałam pasemka blond, gdy teraz wracam do naturalnego koloru włosów .

Jak wam mija tydzień? Bo mnie bardzo pracowicie. W tym tygodniu to jest natłok rzeczy, a to ktoś się posikał, albo co innego narobił w majtki, kilkoro dzieci ma wszy, chłopak dostał na coś uczulenia i cała twarz miał w wysypce. Do tego stres związany z występem na dzień babci i dziadka co jednak udało się bardzo fajnie :) Prezenty tez skończone na czas i bardzo się podobały.


niedziela, 20 stycznia 2013

Weekendowo

Zmęczona jestem jak nie wiem co. Ciężki weekend. Zwłaszcza ich dobija mnie myśl o 6 egzaminach! To już na prawdę mi się odechciewa wszystkiego ... .
Po sobotnich dwóch wykładach z metodologii z babcią Chanel i ćwiczeniach z przyrody naszedł czas na powrót do domu poprawienie kilku rzeczy w referatach i zebranie się na urodziny Amandy :) By tym razem G. mi nie marudził pojechaliśmy moim złomem, oczywiście ja kierowałam i tak fatalnie to mi się nie jechało zwłaszcza przez fragment drogi kompletnie nieoświetlony, a gdzie oślepiały mnie auta jadące z naprzeciwka tak, że kompletnie nic nie widziałam. Chociaż to i tak pikuś z tym co spotkało nas w drodze powrotnej. Zajechaliśmy bez problemu, no nie licząc problemu z szukaniem dzwonka do drzwi o_O. Szkoda, że na następny dzień musiałam jechać na uczelnię bo jak zwykle było bardzo fajnie, poza super atmosferą, był pyszny tort - dzieło solenizantki, babeczki - potwierdzam, że nie spalone a jak to G.określił "idealnie gąbczaste" :) Kolacja też bardzo dobra, trzeba będzie wprowadzić w jadłospis :) Szkoda, że ten czas tak szybko zlecał i głównie to ja musiałam się zbierać ...aż żal było wychodzić :( Co najlepsze to pojeździliśmy sobie trochę po osiedlu ... no cóż jakoś udało nam się znaleźć szybko dobrą drogę i na drodze przez las zwanej Rybaczówką wpadłam w poślizg ... G. widział nas już praktycznie na drzewie, a ja ... nic nie widziałam, nogi skuliłam pod siebie i kierownicę puściłam, a auto samo się naprostowało ... ufff!
No i pochwalę się co wykonałam dla solenizantki, zwłaszcza moją improwizacją biżuteryjną. Wiem, że Amanda lubi pierścionki i wisiorki to postanowiłam wykonać coś ręcznie, problem miałam tylko z kolorem, ale jakoś tak wyszło, że wykonałam z tej samej kolekcji co ma szkatułkę :)
Niestety tak nie ładnie dałam bo sam wisiorek ale nie potrafiłam znaleźć żadnego łańcuszka czy choćby ładnego sznureczka jak ja nosze mój wisiorek ... ale chyba się nie pogniewała :)
 A oprócz biżuterii, zrobiłam wyjątkową kartkę (gdyż wszelkie wycinanki bardzo oszczędzam), prostą ale wydaje mi się, że idealną dla solenizantki. I mam nadzieję, że będzie miłą pamiątką :)
 A gdyż to jeszcze początek roku, postanowiłam ozdobić kalendarzyk i tylko się martwiłam czy już jakiegoś nie ma ... i w sumie nie wiem czy miała czy nie ale się spodobał :) Oczywiście we wszystkim starałam się dostosować do gustu i zainteresowań Amandy, tak więc manekin ma symbolizować modę, stylizację :D
No i z urodzin wróciliśmy przed 22 a auto musiałam jeszcze wstawić do garażu, w domu prysznic i drukowanie referatów, konspektów, potem jeszcze przysiadłam do nauki, jednak o północy wysiadłam.
Rano wstałam o 5.50 i o dziwo po 20 minutach byłam całkowicie gotowa do wyjścia, a że za wcześnie to notatki i jeszcze powtórka. Kolokwium totalne zaskoczenie, nie było pytań na wiedzę, ale na jej zastosowanie ... oj co to będzie to się zobaczy, ale dość trochę wody się polało ... . A potem seria wykładów aż do 18.00 po których czułam się wykończona jak nie wiem ... .
Jutro mam zamiar porobić wszelkie referaty (pełna mobilizacja!!), a potem trzeba już się brać za notatki ... .

Ale powiem wam, że ... cieszę się, że jutro idę do pracy :) Lepsze pięć dni pracy niż dwa dni na uczelni :)

piątek, 18 stycznia 2013

(nareszcie) koniec tygodnia

Ciężki tydzień dzieciaki dały w kość, rozbrykały się i łobuzują więcej niż zwykle. No i wcale a wcale nie słuchają! Za to większość prezentów na dzień babci i dziadka porobiona, jak nie zapomnę to zrobię zdjęcie.
W tym tygodniu zaliczyłam też zapalenie spojówki, w środę to była masakra spuchnięte jakbym od kogoś oberwała i całe czerwone, że sama siebie się bałam, aż dziw, że dzieciaki ode mnie nie uciekały;) Na szczęście dzisiaj już w miarę normalnie wygląda. Ale od dwóch dni zaś boli mnie mięsień w lewej ręce, na pewno go nie nadwyrężyłam ... wczoraj myślałam, że po prostu źle spałam, a dziś sama już nie wiem ... może jakieś inne choróbsko mnie bierze? Oby nie ... .
W weekend zjazd, dwa kolokwia i urodziny do zaliczenia :) Eh już żałuję, że za długo nie będziemy mogli posiedzieć, ale już i tak się cieszę na samo spotkanie :) W końcu i my musimy się zrewanżować w końcu, co jednak nastąpi dopiero po remoncie ... który dziś już się rozpoczął pełną parą. Pożegnałam się z kasetonami i pozostał łysy i łaciaty sufit :P Na szczęście zrobiłam zdjęcia przed, postaram się w miarę możliwości zrobić w trakcie (chociaż pracę będą trwać w weekendy gdy ja jestem na uczelni) i oczywiście efekt końcowy:)
Tapetę wybraliśmy jakieś 2-3 tygodnie temu i w sumie widziały mi się kolorystycznie mój ulubiony brąz i bordo z beżem, ale nic ciekawego nie było. Natomiast bardzo spodobał mi się wzór tapety w szarościach a sam wzór jest biały. Jak wyjdzie zobaczymy :) Po raz pierwszy sama wybierałam tapetę i kolor jaki chcę :) Zawsze w końcu to coś :) Jak się wyprowadzę to mogą sobie zmienić :)
Wydaje mi się, że to ta tapeta na 99% ;) Tyle, że my wybraliśmy gładką i z ornamentem, bez tej w paski.
 
 I co myślicie ? :)
Uciekam uczyć się do kolokwium z przyrody i pedagogiki przedszkolnej by jutro móc na spokojnie świętować urodziny Amandy :)

niedziela, 13 stycznia 2013

O dzieciach ...

Dziś troszkę o dzieciach, tych przedszkolnych i o kimś szczególnym :)
Pracuję w przedszkolu zaledwie 5 miesiąc i wiem, że to jest to co chcę robić. Choć nie ma co owijać w bawełnę, bo nie wszystkie dzieci to aniołki, ale co to za nudna praca jakby tylko takie były ;) I tak patrząc z perspektywy czasu, nie tylko września gdy zaczynałam pracę ale też jak w lipcu byłam porozmawiać z nauczycielką i widziałam nasze dzieciaki to takie małe mi się wydawały, a teraz ... takie duże i bardzo się zmieniły.W tym tygodniu i ja starałam się częściej wkraczać do zabawy, co jednak kończy się totalnym wymęczeniem mojej osoby, cokolwiek by się nie robiło ... pociąg, to znajdzie się ktoś kto będzie przeszkadzał, na następny dzień coś innego i główną rolę pełnił mój kucyk, a w piątek idąc do pracy w takim nijakim humorze patrzę a przed bramą jedna z dziewczynek z grupy stoi z mamą i już widząc mnie z odległości 10 m zaczęła do mnie machać, uśmiechać się, skakać i krzyczeć dzień dobry no i jak tu się nie uśmiechnąć :) Przyznam, że od tego słoneczka dostałam wcześniej już serduszko zrobione z masy solnej i pełno obrazków kwiatków i motylków :) Skoro już wspomniałam o miłej sytuacji to i wspomnę o piątkowym incydencie z takim naszym największym łobuzem, który stwierdził, że po co rysować na kartce jak można pomalować stół od spodu ... dostał szmatę i z wielkim rykiem mył stół. Jednak by nie kończyć smutnym zdarzeniem coś do śmiechu też się znajdzie.
Do przedszkola jedna z dziewczynek przyniosła lalkę i torebkę, no i w pewnym momencie z lalką na rękach i torebką na ramieniu chodzi jeden z chłopaków, no nie jest to zabronione, ale robiąc już którąś rundkę, podchodzi do mnie i mówi: "A ja się bawię w mamusię!", mnie zatkało na to zareagowała wcześniej wspomniana dziewczynka konspiracyjnym szeptem do mojego ucha: "On chyba chce być dziewczynką!" - i w tym momencie myślałam, że spadnę ze stołka, ze śmiechu oczywiście :) Jak tu nie lubić tych dzieciaczków, każde jest jedyne w swoim rodzaju :)
Cieszę się, że mam tą pracę, bo przynajmniej w niedzielę nie czuję jakiejś wielkiej niechęci gdy wiem, że na następny dzień trzeba iść do pracy :)

Na koniec grudnia dostałam e-mail od kuzynki u której spędzaliśmy z G. wakacje ze zdjęciami, które mi zrobiła ze swoją córeczką :) Oj ciocia w końcu zadowolona bo ma zdjęcia z Naduśką :) Pokochałam ją już od pierwszego zobaczenia jej na zdjęciu, a gdy mogłam z nią spędzić 10 dni - to to już była sama przyjemność :) Nie jestem w stanie wyrazić jak wiele radości sprawiło mi spędzanie z nią czasu, ale właśnie kilka takich radosnych chwil pięknie utrwalił aparat :)
 Bardzo udane wakacje, choć na ten czas musiałam się pozbyć wszelkiej biżuterii bo mała uwielbia wszelkie świecidełka, a już raz mnie tak za ucho potargała, że kolejny raz wolałam nie ryzykować ;) No i włosy też obowiązkowo spięte, bo inaczej można je było ... stracić :)
Hmmm ... zaczęłam tęsknić za zieloną trawką i słoneczkiem ... a za oknem biało i biało, a na ogródku wcale nie inaczej :
 
Pisanie pracy magisterskiej wre, zaledwie trzy spotkania a już połowa metodologii napisana :) Tym razem nawet spotkanie odbyło się przy kawie i ptasim mleczku więc i humory dobre i praca owocna :)

piątek, 4 stycznia 2013

Podsumowanie 2012 roku i postanowienia na 2013

Rok 2012 był rokiem różniącym się tylko troszkę od innych. Mianowicie:
Styczeń: Sylwester spędzony ze znajomymi, dość udany. Fajny było zobaczyć pokaz fajerwerków o północy pod Spodkiem.
Luty: A dokładnie 14 lutego mój G. mi się oświadczył. Pamiętam nawet, że byłam trochę zła, że wyciąga mnie z domu bo na następny dzień miałam poprawkę z prawa rodzinnego :)
Marzec: 5, 8, i chyba 16 trzy pierwsze podejścia do egzaminu na prawo jazdy, niestety nie udane, ale mimo wszystko jakoś teraz wspominam je z przymrużeniem oka i śmieję się z tych niektórych banalnych błędów.
Kwiecień: Ha! Jednak kwiecień to mój miesiąc! 1 kwietnia (w Prima Aprilis aczkolwiek nie było to żart) dostałam swoje pierwsze cztery kółka, natomiast 3 kwietnia zdałam egzamin na prawo jazdy. Niestety autkiem mogłam nacieszyć się tylko wjeżdżając i wyjeżdżając z garażu :P A dzień po przybył mi znowu rok więcej, eh ;) 22-go odebrałam prawo jazdy i ostatnie kilka razy na uczelnię mogłam podjechać sobie autem a nie tułaczyć się autobusami i tramwajami z przesiadkami :P
Maj: Wydawało się, że będzie już w miarę spokojny jednak cóż jak wykładowca się uprze to i każe ci się pojawić na poprawce, aczkolwiek nie była to wielka przeszkoda jak się okazało i 30 maja obrona dyplomowa przebiegła równie pomyślnie :) I można było oficjalnie pożegnać Kolegium Nauczycielskie i Bytom ... :)
Czerwiec: Prawie wolne, prawie luz ... do odstrzału pozostała tylko obrona licencjacka w Częstochowie. Wtedy też uparłam się, że pociągiem na obronę nie jadę, bo co a nóż jak nie przyjedzie? I wyruszyłam w swoją pierwszą dłuższą trasę samochodem, bo to 100km! Bardzo fajnie się jechało, za pilota miałam tatę, droga spokojna, bezstresowa, no i nie miałam czasu się stresować :) A co później się działo to już po prostu masa stresu, a i tak czas przeleciał ekspresowo :) I tak licencjat w kieszeni ;)
Lipiec: Miałam iść do pracy, ale jakoś w firmach w których pracowałam zaczęły dziać się dziwne, nieprzyjemne i niekorzystne sprawy, tak więc poobijałam się w domu ... no cóż czasami tak bywa, aczkolwiek miło było wykorzystać ostatnie dłuższe wolne przed rozpoczęciem pracy w Przedszkolu. W tym też miesiącu zaliczyliśmy wesele koleżanki ze studiów.
Sierpień: Początek niezbyt miło wspominam ze względu na mało udany wyjazd do Wisły i zakończenie pewnej znajomości, ale no cóż bywa. Za to później już tylko udany panieński i wesele przyjaciółki, a tuż po nim w końcu wyczekiwane wakacje z G., których nie mieliśmy od dwóch lat :) Wakacje u mojej rodzinki pod Bieszczadami, gdzie też mogłam spędzić troszkę więcej czasu z prawie roczną córeczką kuzynki :) A po powrocie załatwianie wszelkich formalności potrzebnych mi do rozpoczęcia pracy ;)
Wrzesień: Rozpoczęcie pracy w Przedszkolu. Początki były trudne i stresujące, później coraz lepiej i spokojniej :)
Październik: No cóż nawet nie wiem kiedy mi zleciał praca-uczelnia i scrapbooking :) A nawet miałam szansę połączyć prace z pasją wykonując zaproszenia i laurki na Dzień Edukacji Narodowej :)
Listopad: Podobnie jak poprzedni miesiąc praca-uczelnia, a co do mojej pasji to po prostu miałam natłok pracy, co sprawiało mi wiele radości :)
Grudzień: Lekki natłok się zrobił a to przygotowania do spotkania świątecznego z rodzicami, a to do przedszkolnej Wigilii, ale mimo wszystko fajnie było widzieć jak dzieciaki występują i na prawdę pokazały na co je stać :) Przygotowywałam też z nimi upominki dla rodziców, tak wiec co robić miałam oj miałam :) Święta spędzone jak co roku z naciskiem jednak na spędzanie czasu z G. co się nam udało :) I rewelacyjny sylwester z Amandą i K. był świetnym zakończeniem 2012 roku, jak i rozpoczęciem 2013 :)

Postanowień nigdy jako tako konkretnych sobie nie stawiałam, aczkolwiek może jak coś zapiszę, to jednak czegoś się będę trzymać ... zobaczymy :)
1. Doskonalić techniki rękodzieła - widzę różnicę między pierwszymi dziełami, a tym co jest teraz, aczkolwiek przydałoby się coś więcej jeszcze poznać, wypróbować.
2. Spędzać czas bardziej aktywnie - rolki, rower, jakieś inne ćwiczenia na kondycję :)
3. Troszkę schudnąć :P
4. Przeczytać więcej książek niż w tym roku (w porównaniu z dwoma poprzednimi latami wynik wygląda blado :P )
5. Być bardziej cierpliwą, wytrwałą i bardziej opanowaną.
6. Wrócić do naturalnego koloru włosów.

I na urozmaicenie notki jakimś zdjęciem wklejam zbliżenie motywu z bluzki, którą niedawno kupiłam wraz z mym atakującym go koteczkiem :)
Zapomniałabym jednak o stylizacji Sami :) 
Muszka - Biedronka (z zestawu kociego przebrania na karnawał)

środa, 2 stycznia 2013

Sylwestrowa stylizacja

W tym dniu musiałam rano jeszcze iść do pracy, choć długo tam nie zagrzałam miejsca, gdyż była tylko dwójka dzieci :) Za to dostałam szampana i śliwki w czekoladzie. Jednak zaraz po powrocie do domu zabrałam się za przygotowanie przekąsek, po czym idealnie zostało mi czasu na wyszykowanie się,aczkolwiek zabrakło mi jedynie czasu na pomalowanie paznokci no ale już trudno się mówi.
A co do samej zabawy Sylwestrowej to było rewelacyjnie jak dla mnie :) Sami swoi i o to chodziło, by czas spędzić w dobrej atmosferze, z fajnymi ludźmi i bawiąc się po swojemu :) Jako iż była to domówka postawiłam na pasiastą sukienką, która stała się moją ulubioną, no cóż wygodna, ładna i z tyłu uroczy zamek :) 

Tunika - Diverse
Baleriny - H&M
Bransoletki - Rossmann
Rajstopy - Biedronka
Kurtka - Diverse

Szkoda, że czas tak szybko zleciał ... nie dość, że sam Sylwester minął za szybko, to jeszcze Nowy Rok choć wtedy to już było czyste lenistwo :)